W Proszowicach spotkały się dwie drużyny, które marzą o uniknięciu walki o utrzymanie po zakończeniu sezonu zasadniczego. Po spotkaniu bliżej tego celu są gospodynie, które - choć mniej doświadczone - miały w sobotę w swoim ręku więcej atutów. Do tego stanu 16-16 trwała walka "punkt za punkt". W końcówce "pękł" Maraton. Po atakach Podsiadło i Maj Pogoń objęła prowadzenie 24-21 i trener gości Andrzej Zabielny wziął czas. Długo tłumaczył swoim podopiecznym, jak mają się zachować, po czym wszystko wzięło w łeb, gdy Oraczewska zaserwowała asa po taśmie. Partia druga świetnie się układała dla krzeszowiczanek. W pewnym momencie prowadziły już 20-13. Wtedy na zagrywkę weszła Oraczewska i wyprowadziła Pogoń na 21-20. Za chwilę było nawet 23-21, ale blok Maratonu dwukrotnie zatrzymał Łojek i w końcówce przyjezdne zachowały więcej zimnej krwi. W trzeciej i czwartej partii Pogoń kontrolowała już sytuację od początku do końca. O ile na początku miejscowe popełniały dużo błędów własnych i psuły sporo zagrywek, w drugiej części meczu ten element funkcjonał już bez zarzutu. W całym meczu proszowianki bezpośrednio z serwisu zdobyły aż 12 punktów. Połowa z tego dorobku to zasługa Oraczewskiej. Próby poderwania Maratonu do walki w postaci ataków Holocher czy Kocoń zbyt rzadko kończyły się powodzeniem, by odwrócić losy spotkania.
Drugoligowe zawodniczki Pogoni w meczu "o 6 punktów" pokonały Maraton Krzeszowice 3-1 i umocniły się w środku tabeli. Po raz kolejny najskuteczniejszą zawodniczką Pogoni była Kaja Rydzyńska (17 punktów), ale tylko jedno oczko mniej wywalczyła Paulina Podsiadło (na zdjęciu z numerem 11). Należą jej się za to słowa uznania, bo zagrała mimo choroby i kuracji antybiotykowej. Poza tym dla Pogoni punktowały Agnieszka Oraczewska (13), Małgorzata Żyła (8), Marlena Maj (6), Agnieszka Woźniak (4) i Eliza Koperczak (2). Cichą bohaterką była natomiast świetna w przyjęciu Olga Obrzut. Debiut w meczu ligowym zaliczyła Małgorzata Łojek, ale - mimo dwóch prób - punktu nie zdobyła. Mimo wygranej trener Dariusz Pomykalski po meczu raczej wytykał błędy swoim zawodniczkom, niż chwalił za zwycięstwo. - Takie mecze powinniśmy wygrywać 3-0. Za dużo było zepsutych zagrywek, za dużo błędów własnych. Wygraliśmy, ale z postawy zespołu wcale nie jestem zadowolony - stwierdził.